wtorek, 23 czerwca 2015

"Wszystkim sprawiasz tylko problemy.."

"Mam ochotę po­pełnić sa­mobójstwo, ale to nic nie da – mam zbyt wiele problemów."  ~ Woody Allen



Każdemu z nas przydarzyło się kiedykolwiek pokłócić. Jest to nieodłączny element naszego życia, bez którego, tak naprawdę, byłoby nudno. Sprzeczna wymiana zdań, czy też poglądów  "dotyka" nas każdego dnia, kiedy to sprzeczamy się z parterem, rodzicami, czy znajomymi. Ale gdy ktoś, wmawia ci, że wszystkim sprawiasz tylko problemy, nie jest już tak kolorowo.



Wracając myślami do dni, kiedy cała sytuacja, z moim bratem, wyszła na światło dzienne, przykre wspomnienia nie chcą opuścić mojej głowy. Przypominają mi się wszystkie kłótnie, krzyki, wylane łzy, nie przespane noce, a także słowa, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane.  Nikt nie byłby zadowolony, gdyby usłyszał taki zlepek liter - "Wszystkim sprawiasz tylko problemy", tym bardziej wypowiedzianych przez bliską osobę, w moim wypadku, przez moją mamę. Jak się poczułam? Jak piąte koło u wozu, które wszystkim wadzi. Jakbym to była kimś złym, nienadającym się do niczego..

Cała sprawa do prokuratury trafiła przypadkiem, nie chciałam tego, ale tak się stało. Będąc na pierwszej wizycie ginekologicznej zwierzyłam się lekarce z mojego przeżycia. Musiałam z kimś na ten temat porozmawiać, a że wydała się osobą godną zaufania, więc zrobiłam to. Kiedy poinformowała mnie, że musi zawiadomić o tym wyższe władzę, łzy same napłynęły mi do oczu. Nie chciałam, aby ktoś musiał mieć przez mnie problemy, tym bardziej członek mojej rodziny.

Całe postępowanie wstępne rozpoczęło się bardzo szybko, na ten czas, moje mieszkanie, zamieniło się w jedną, ogromną salę przesłuchań. Nie potrafiłam na ten temat rozmawiać z moimi rodzicami, było to dla mnie bardzo trudne. Zarzekali się, że gdyby wiedzieli wcześniej to interwencja byłaby krótka, że czego by nie zrobili..

A jak jest teraz? To ja jestem tym wyrodnym dzieckiem, które tylko wadzi,. Bo kogo mogliby z domu wywalić innego oprócz mnie? Nikogo, bo to właśnie ja spotkałam się z tym na początku marca. Taktują mnie tak, jakbym nic nie znaczyła, była niepotrzebna. Jakbym wszystkie swoje problemy zawdzięczała tylko sobie...

14 komentarzy:

  1. Slonko kiedys musi byc lepiej... Wiem ze to trudne ale bedzie... Sory tak pisze ale moze i dobrze ze cie wygnali z tego domu... Popatrz tak ze teraz sobie mozesz ulozyc zycie bez ciaglego strachu, bez ogladania ich twarzy. Teraz mozesz zaczac wszystko od nowa. Napewno bedzie ciezko ale dasz rade jestes silna kobieta. Wierze w ciebie. Pozdrawiam i trzymaj sie. CamaOSW

    OdpowiedzUsuń
  2. To wszystko brzmi strasznie smutno. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzisz, że znajdziesz drogę porozumienia ze swoimi rodzicami. To właśnie nasi bliscy są często osobami, które najbardziej nas ranią, ale przecież mamy tylko ich.
    Jeżeli chodzi o Twojego bloga, to bardzo cieszę się, że tu trafiłam. Mam już odrobinę dosyć blogów urodowo-modowych. Jeżeli Ty również, zapraszam na kotoanalityk.blogspot.com - bardzo żałuję, że nie masz włączonego gadżetu "Obserwatorzy" na blogu, bo bardzo chętnie bym zaobserwowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty nie sprawiasz problemów. Może osoby Tobie bliskie boją się prawdy i to jest dla nich problem. Może właśnie Twoja historia, Twoje zwycięstwo o prawdę, godność, o siebie ma być świadectwem. Po kolejnej śmierci dziecka tak właśnie pomyślałam - może moje świadectwo jest komuś potrzebne, nawet jeśli to miałaby być tylko jedna osoba. Pozdrawiam Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć :)

    Na Twój blog natrafiłam poprzez zaproszenie u innej blogerki. Postanowiłam wpaść, bo z opisu wynikało, że dzielisz się czymś naprawdę trudnym.
    Przeczytałam wszystkie notki i teraz postaram się wyrazić jasno swoją opinię.

    Zacznę od tego, że Cię podziwiam. Zdecydowałaś się opisać swoją historię, która nie jest piękna. Jest pełna dziecięcej niewiedzy i niewinności, dołująca.

    Coś Ci napiszę - jesteś silna. Skąd to wiem? Bo odważyłaś się pisać. Nie wiedząc, co Cię spotka w blogspotowym świecie, zaczęłaś tworzyć notki ze wspomnieniami, które wciąż Cię bolą. Wciąż tu jesteś, gotowa dzielić się kolejnymi zadrami. Brawo!

    Wspomniałaś, że ktoś stwierdził, że sama jesteś sobie winna. Odbieram to jako żart. Od kiedy to dziecko - DZIECKO! - może być winne wykorzystywaniu seksualnemu?! To chory umysł oprawcy jest winny temu, że obcuje on fizycznie z dzieckiem, robi mu krzywdę, która zaważy na całym jego przyszłym życiu. To pedofile - nie chcę nikogo obrażać, ale muszę nazywać rzeczy po imieniu - są sprawcami, nie dzieci, które nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co się im dzieje. Odbierają to jako coś, co pewnie jest powszechne. Nikt ich nie uświadamia, bo przeważnie myślimy, że naszym dzieciom nic się nie stanie. A zło nie śpi. Jak widać, można mieć piekło we własnym domu.

    Jak już pewnie wyczułaś, jestem pełna empatii dla Ciebie. Potrafię sobie wyobrazić, co przeżywałaś (jako pisarz mam dość rozwiniętą wyobraźnię), wejść odrobinę w Twoje uczucia.
    Z notek jawisz się jako osoba o niskiej, a nawet bardzo niskiej samoocenie, ale jak może być inaczej? Zostałaś potraktowana - i to przez dwie osoby z bliskiego otoczenia! - jak przedmiot, jak rzecz, którą można się pobawić, kiedy tylko się ma na to ochotę. Twoje człowieczeństwo zostało zachwiane.

    Nie pojmuję reakcji Twojej matki. Dzieje Ci się krzywda, a ona Ciebie obwinia (tak trochę to odbieram). Czemu niby jesteś winna? Temu, że obraz porządnej rodziny został od wewnątrz zachwiany? Że jawnie można mówić o patologii? Powtórzę: jesteś ofiarą! Jeśli ktoś widzi w Tobie prowodyra, chyba nie czuje się najlepiej.

    Wiem, dlaczego tak bardzo chciałaś znaleźć sobie przyjaciół. By móc z nimi stworzyć dla siebie inny, lepszy świat, w którym możesz żyć, a nie wiecznie się bać. Jednak ludzie już tak mają - kiedy widzimy kogoś iście zdesperowanego, przyjmiemy go, ale po to, by wykorzystać. Prawdziwe przyjaźnie trudno stworzyć. Mam nadzieję, że uda Ci się natrafić na kogoś, kto Cię polubi, tak naprawdę, i będzie przy Tobie mimo Twojej przeszłości. Nie mogłaś jej sobie wymyślić, Twoja dawność pozostaje częścią Ciebie. Ja to akceptuję, a teraz mam zamiar dopingować Cię w tworzeniu prawdziwego życia.

    Uważam, że Twoja lekarka postąpiła słusznie. Zła nie wolno zamiatać pod dywan, nawet jeśli dzieje się ono w miejscu, które powinnaś nazywać swoim domem.
    Pytanie: korzystałaś z pomocy psychologa? Może pomógłby Ci zacząć wszystko od nowa. Choć jak tak czytałam notki, doszłam do wniosku, że to jest właśnie Twoja terapia, która Ci pomaga.

    Jak widzisz, mam mocne zdanie w tej sprawie.
    Postaram się czytać na bieżąco i wspomagać dobrym słowem.
    Gdybyś chciała, możesz do mnie napisać: cleo.cullen17@interia.pl

    Ściskam mocno! :)
    Cleo M. Cullen

    OdpowiedzUsuń
  5. WALCZ, nawet jeśli jesteś samotny, po prostu WALCZ!
    http://jaksieniezabic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ten blog to forma terapii czy opowiadanie? Wkleiłaś linki pid potterowskie opowiadania. Jeśli terapua, odpuszczam, jeśli opowiadanie, nie będę głaskać po główce - styl wymaga podszlifowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z góry widać, że to nie jest opowiadanie, po pierwsze co za głupota pisać opowiadanie o swoim życiu i problemach, które jego dotyczą, po drugie, tak jest to forma terapii, która mi w jakiś sposób pomaga, a po trzecie, nie każdy musi być humanistą i pisać w pięknym języku poetyckim. Robię to dla siebie i takie uwagi, możesz zachować dla siebie, kimkolwiek jesteś

      Usuń
  7. Nigdy się nie cięłam, a powodów miałam.
    Mój "ukochany" spotka się z moją przyjaciółką.
    Moja matka ma raka.
    Nikt mnie nie rozumie.
    A daję radę! Więc wy też dacie. Kiedy dowiedziałam się o chorobie mojej mamy, byłam zrozpaczona. Jednak kiedy to przemyślałam zdałam sobie sprawę, że nie warto. Gdybym się pocięła nie dałabym jej wsparcia, tylko pogrążyła. Czułaby się winna. W tedy zdałam sobie sprawę, że nie jestem samotna. Mam kochających i jak w każdej rodzinie trochę kłócących się rodziców oraz siostrę. Czy warto to wszystko tracić?

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam na tego bloga dzisiaj i przeczytałam wszystkie posty od razu, jednym, zapartym tchem.
    Szczerze mówiąc to nie wiem co powiedzieć, ale jednak chciałabym Cię jakoś wesprzeć zważając na fakt, że jest do dla Ciebie forma terapii.
    Mam powiedzieć, że współczuję? Rzucić suche "dasz radę", powiedzieć "walcz!"...?
    Wiem z doświadczenia, że to pomaga tylko w małym stopniu i na dłuższą metę, niestety, nie daje rady... Zdaję sobie sprawę, że jest Ci bardzo ciężko i podziwiam Cię za to, że założyłaś tego bloga. Czytam dużo książek o tej tematyce.... no cóż... uważam po prostu, że są bardzo mądre i życiowe, warto wyciągać z nich wnioski. Po lekturze "ocal mnie od złego" Allomy Gilbert, "Rodzinie Casteel" i "Kwiatach na poddaszu" (i ich dalszych częściach) Virginii C. Andrews jestem w stanie stwierdzić, że Twój przypadek jest najgorszy z wszystkich mi poznanych... To co się stało odbija się w znaczącej części na Twojej psychice i myślę, że wpływa na światopogląd. To, co się stało naruszyło wszelkie normy, a oliwy do ognia dodał brak wsparcia ze strony rodziny, od której też częściowo wywodzi się Twoja krzywda. Kolejnym ciosem było to, że to Ty, a nie Twój brat, zostałaś napiętnowana jako całe zło rodziny, które mogłoby nie istnieć i którego nie powinno tu w ogóle być. Wierzę, że kiedyś, małymi krokami dasz radę dojść do celu. Że kiedyś spotkasz kogoś kto Cię pokocha i pokażę Ci to wszystko z innej strony. Jestem pewna, że jeśli wydobrzejesz (co, jak sądzę, stanie się niedługo) i stworzysz rodzinę to Twoje dzieci będą najszczęśliwsze na świecie, bo będziesz o nie dbała pewna tego, że chcesz im zapewnić lepszy dom niż ten, w którym ty się wychowałaś. I zrób to: podaruj im miłość i zrozumienie, których ty nie dostałaś. Jestem dość specyficzną osobą w swoim otoczeniu i poniekąd (jak jakaś czytelniczka pisała pod którymś z postów) także mocnym charakterem. Pomimo tego pomogłam jednej osobie w znacznym stopniu i jesteśmy dobrymi przyjaciółkami, które ostatnio przeżyły ciężką próbę. Jednak także jestem w jakimś stopniu "szefem" i irytuje mnie uległość i brak zdania z niektórych stron. Twoja przyjaciółka źle się zachowała i nigdy nie wykazałam w stosunku do kogoś takiego okrucieństwa, bo tak to można nazwać. Szczególnie dlatego, że miałabym świadomość iż jestem czyimś światełkiem w tunelu, czyjąś jedyną pomocą.
    Technika i styl nie mają tu nic do gadania, bo piszesz z serca, które pewnie jest całe w bliznach.
    Jesteś wspaniałym, wrażliwym człowiekiem pełnym empatii i zrozumienia, na co wydarzenia z przeszłości zapewne miały wpływ. Jednak jestem pełna nadziei... że będzie dobrze... bo teraz już wiesz, że to co się stało nie było normalne i, niestety, nigdy nie da Ci spokoju. Jednak kiedyś się tego pozbędziesz i będą to tylko mgliste wspomnienia przypominające koszmar z dzieciństwa, którym w zasadzie były.
    Jeśli chcesz porozmawiać to możesz do mnie napisać, a ja napewno odpowiem: wiktoriajablonska3@wp.pl
    Wierzę w Ciebie, bo jesteś silną kobietą, która stanie na nogi i wyrośnie na mądrego człowieka. Naprawdę, i Ty też uwierz, bo od tego zależy Twój dalszy los...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet Ci bliscy, ba - Ci będący najbliżej Nas potrafią Nas skrzywdzić. Myślę że mama nie chciała tego zrobić. To musiało Cię potwornie zaboleć, wiem coś o tym. Ale spróbuj to jednak przełknąć - zapewne w ten sposób mama pokazała jak bardzo się martwi. Stań przez moment na jej miejscu, może zrozumiesz, co ona czuje.. ;)
    Bądź dzielna!
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej. U mnie już pojawił się 11 rozdział. Serdecznie zapraszam!

    Pojawił się w moim życiu tak nagle.
    Bez wcześniejszego uprzedzenia wtargnął do niego i narobił bałaganu.
    Sprawił, że nie mogłam być już bezpieczna.
    Chciał mnie rozszyfrować.
    Znać każdą moją słabość.
    Poznać każdy zakamarek mojego serca,
    Lecz to jedyne co nie mógł mi odebrać.
    Moje tajemnice…
    Robił rzeczy, których nie mogłam pojąć.
    Był potworem…
    Potworem bez którego nie mogłam żyć.
    Moim prywatnym koszmarem…

    Blog - http://www.hard-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
    Link do zwiastunu - https://www.youtube.com/watch?v=AYdqAAKkfCQ

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten blog i pomysł na tą historię jest niesamowity!
    Gorąco zachęcam cię do zgłoszenia bloga do rejestru blogów:
    "Czytać znaczy żyć drug raz".
    http://czytac-zyc-drugi-raz-rejestrblogow.blogspot.com/

    Rejestr powstał niedawno i zachęca do rozpowszechniania niesamowitych prac.

    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, dopiero dziś zobaczyłam Twój wpis (jakoś mi tak z blogiem po drodze nie było). Pamiętaj że cokolwiek się zadziało to już jest przeszłość, a Ty masz możliwość kierowania swoim życiem. Pracuj żeby było lepsze i niech ta praca sprawi Ci radość! Trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj, musisz wiedzieć, że życie na tym polega. Nasz ból jest czymś oczywistym, dzięki niemu stajemy się silniejsi, lecz nie każdy potrafi wstać na nogi. Każdy z nas ma problemy, dla nie których błache, a dla niektórych czymś strasznym istnym koszmarem. Nie piszę tego dlatego, iż pozjadałam wszystkie rozumy świata, ale dla tego, że sama miałam swoje koszmary... Pamiętaj, wystarczy się uśmiechnąć do innych ludzi, a zobaczysz, iż inni odwzajemnią ten uśmiech. Wystarczy tylko nie przejmować się opinia innych, nawet swojej matki, ponieważ kiedyś się od niej oderwiesz. A prawdziwi przyjaciele zostaną przy tobie do końca świata.

    Przy okazji, zapraszam na mojego nowego bloga : http://mysl-o-nowym-jutrze.blogspot.com

    Pozdrawiam i życzę powodzenia, :*

    OdpowiedzUsuń